Jest poniedziałek więc rzucę banałem (bo poniedziałki jakoś tak wydają mi się banalne 😁):
Filmy wykrzywiają nasze postrzeganie rzeczywistości.
Bo i czego przez lata nauczyły nas filmy o prawnikach?
Że sąd to teatr na którego deskach zawsze rozgrywa się epicka tragedia.
Konflikt, intryga, zwaśnione strony i świadkowie stający przed trudnymi wyborami.
Ale nie każda sprawa musi obfitować w niewyjaśnione okoliczności, nagłe zwroty akcji i oczywiście w licznych świadków.
Dajmy na to oddałeś do drukarni materiały klienta, które przygotowywałeś z najwyższą pieczołowitością. Bo akurat pracowałeś na już istniejącym, dobrze rozpoznawalnym brandzie, którego księga marki jest starsza niż Twoja agencja. Tutaj kolor żółty to „#e4ff19”, a nie „#d4e51b” czy „#f4ff87”. Klient nie musiał tego powtarzać, bo dla Ciebie „brand identity” jest świętością.
Ale najwyraźniej nie dla pewnej drukarni.
I chociaż całość materiałów wyszła rewelacyjnie, a pole znaku ma kolor żółty to jednak nie jest to TEN żółty.
Co klient od razu zauważył (taki szczególny dar Pana Dyrektora ds. Rozwoju Marki)
I właściwie wszystko w sprawie jest bezsporne: było zamówienie i zostało zrealizowane. Kolor jaki wyszedł każdy widzi.
Ba, drukarnia nawet przyznała, że żółty jest „ciutkę” inny niż w zamówieniu, ale podkreśliła, że różnica jest zauważalna tylko dla wybitnych poligrafów.
No i mamy spór stricte prawny.
- Twoim zdaniem część materiałów obciążona jest wadą istotną polegającą na brakach estetycznych.
- Zdaniem drukarni wada albo nie istnieje, albo jest nieistotna i nie zmniejsza użyteczności wydruku.
Całość sprawy nie będzie więc opierać się o mniej lub bardziej „lotnych” świadków, ani też strony nie będą na łasce i niełasce biegłego.
Nie, całość procesu, w miejsce heroicznych wysiłków stron, sprowadzi się do tego jaki pogląd prawny akurat przyjmie sędzia rozpoznający sprawę.
Tyle, że jeżeli sądzisz się z drugą stroną o kilkadziesiąt tysięcy złotych to poznanie tej opinii prawnej może Cię słono kosztować.
Jest jednak na to sposób i nazywa się…
Rozdrobnienie roszczenia
Sąd to nie teleturniej i nie ma tutaj obowiązku „pójścia na całość”.
Przeciwnie, nic nie stoi na przeszkodzie, abyś złożył pozew na symboliczną kwotę i zachował roszczenie o pozostałą część.
To jest właśnie „rozdrobnienie roszczenia”.
Przykładowo w naszej sprawie błędnego koloru potencjalnie masz roszczenie o obniżenie ceny o 20.000 zł.
Ryzyko przegrania sprawy to 300 zł opłaty sądowej i 2.400 zł kosztów pełnomocnika. W sumie 2.700 zł.
Alternatywnie możesz jednak założyć sprawę o 500 zł (zachowując prawo do żądania 19.500 zł) i wtedy ewentualna przegrana kosztować Cię będzie 30 zł opłaty sądowej i 60 zł kosztów adwokackich. W sumie 90 zł.
Dużo? Mało? Oceń sam.
Pamiętaj tylko, że im wyższa kwota tym bardziej drastyczna będzie ta różnica.
A co da Ci taki wyrok o 500 zł?
Otóż jak wypowiedział się Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 29 marca 1994 r. (III CZP 29/94).
W procesie o dalszą – ponad prawomocnie uwzględnioną – część świadczenia z tego samego stosunku prawnego, sąd nie może w niezmienionych okolicznościach odmiennie orzec o zasadzie odpowiedzialności pozwanego.
Myślę, że czujesz pismo nosem, ale napiszę to dużymi literami (nie dosłownie, bo CAPSLOCK jest bleeee…):
jeżeli sąd co do zasady przyznał Ci rację w sprawie o 500 zł to przyzna Ci też ją w sprawie o pozostałe 19.500 zł.
Osobiście staram się nie nadużywać pozwów „sondujących”, ale wygrana w takiej sprawie już trzykrotnie zakończyła się dla moich klientów zawarciem ugody pozasądowej.
Traktuj to więc rozdrobnienie roszczenia jako szczególny instrument dedykowany TYM szczególnym sprawom z gatunku „na dwoje babka wróżyła„.
Potrzebujesz sprawdzonego wzoru umowy?
Brak czasu na czytanie?
Zobacz także:
- Zawezwanie do próby ugodowej – co to jest postępowanie pojednawcze i jako może pomóc Ci odzyskać pieniądze, albo uniknąć przedawnienia faktury.
- Określenie wynagrodzenia należnego Agencji – jak ustalić należne Ci wynagrodzenie jeżeli nie wpisałeś go do umowy.
Podziękowania dla:
- Photo by Ryoji Iwata on Unsplash
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Zastanawiałem się ostatnio nad kwestią dochodzenia części roszczenia.
W sytuacji kiedy dochodzimy 500 zł z 20 000 zł – jasne, jest to część pewnej jednolitej całości.
Zastanawiam się czy można by do tego podejść nieco inaczej – wnieść pozew o zapłatę dochodząc wyłącznie skapitalizowanych odsetek za jakiś zamknięty okres z faktury opiewającej na kwotę Y płatną do dnia Z. Biernemu dłużnikowi dużo łatwiej przeoczyć nakaz zapłaty na kilkanaście złotych jakichś odsetek 😉
Skoro zasadne były same odsetki od pewnej kwoty i terminu z danej faktury, to i samo roszczenie powinno być zasadna gdyby dochodzić go już samodzielnie w nowym procesie?
Nigdy się na tym nie zastanawiałem, ale skoro odsetki mają charakter akcesoryjny to nie widzę przeszkód żeby dochodzić samych odsetek jako żądania testowego 😃
Ciekawy pomysł.