Pewnie nie raz słyszałeś o „prawach Murphy’ego„, które stanowią zbiór nieco osobliwych i trącających fatalizmem zasad.
Jeżeli o nich nie słyszałeś (urodziłeś się po 1990 roku? 😉) to nie szkodzi, bo tak naprawdę sprowadzają się one do jednego, z gruntu pesymistycznego, stwierdzenia:
„anything that can go wrong will go wrong, and at the worst possible time”.
Dlatego jeżeli Twoja agencja korzysta z usług współpracowników (np: takich na umowach B2B) to zapewne liczysz się z tym, że prędzej czy później ktoś – że tak się kolokwialnie wyrażę – odstawi fuszerkę.
Zapewne też nastąpi to w krytycznym momencie 😉.
To niestety jest praca z ludźmi i pewnych wpadek zwyczajnie nie da się uniknąć.
Ale od wpadek należy odróżnić zwykłe niechlujstwo współpracownika, jego niesłowność czy też dolegający mu, osławiony już..imposibilizm.
W tym drugim przypadku Twoja agencja reklamowa nie jest bezbronna, gdyż kodeks cywilny wyposaża Cię w szereg instrumentów prawnych, aby zawalczyć o swoje 😁.
Wady dzieła związane z wykorzystania materiałów klienta
Wyobraź sobie taką sytuację: klient zleca Ci wykonanie grafiki do której podsyła Ci materiały.
Ty natomiast rzucasz tylko na nie okiem i forwardujesz maila do swojego grafika, który ma zająć się tematem.
Po to masz wspołpracowników żeby Cię odciążyli, prawda?
A figa (żeby nie powiedzieć dosadniej 😜)!
Grafik, a i owszem, wykonał co miał wykonać, ale przesłane przez klienta materiały były w tak niskiej rozdzielczości, że w efekcie ich wykorzystania projekt wręcz zionie pikselozą na kilometr.
Jeżeli zwrócisz grafikowi uwagę, że projekt jest do niczego to jest szansa, że usłyszysz: „takie materiały dostałem to z takich zrobiłem„.
Logika jest to oczywiście żelazna, ale co na to kodeks cywilny?
Art. 634. [Ocena materiałów]
Jeżeli materiał dostarczony przez zamawiającego nie nadaje się do prawidłowego wykonania dzieła albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego.
Oznacza to, że jeżeli wyślesz swojemu współpracownikowi wadliwe materiały to nie zwalnia go to od myślenia.
Wręcz przeciwnie: cytowany art. 634 kc zobowiązuje współpracownika, aby upewnił się czy to co otrzymał faktycznie nadaje się do tego co ma zrobić. Już bardziej łopatologicznie tego wyłożyć nie mogę 😁.
A co jeśli graficzny dyletant uprze się i tak zrobi z materiałów które otrzymał – stosownie do staropolskiej zasady „nie mamy Pana płaszcza i co Pan nam zrobisz?„.
Otóż w takiej sytuacji jego prace dla Twojej agencji będą uznawane w świetle prawa za wadliwe.
I bez znaczenia jest, że owa wada powstała dlatego, że z kolei grafik otrzymał wadliwe materiały.
Opóźnienie współpracownika z wykonaniem dzieła
Znasz ten typa który ciągle powtarza „już prawie skończyłem”?
Co do zasady nie ma w tym nic złego, bo przecież w naszym życiu jest pełno pozaczynanych spraw które „prawie skończyliśmy”.
Kłopoty zaczynają się, gdy „prawie skończony” materiał jest tak naprawdę w powijakach albo gorzej: we wstępnej fazie koncepcyjnej. A deadline tuż, tuż!
Na szczęście kodeks cywilny przewiduje obydwa te przypadki.
Mowa tu o art. 636 kc który znajdzie zastosowanie, gdy „przyjmujący zamówienie opóźnia się z rozpoczęciem lub wykończeniem dzieła tak dalece, że nie jest prawdopodobne, żeby zdołał je ukończyć w czasie umówionym”.
Co to oznacza w praktyce?
Otóż dokładnie to co sądzisz: albo współpracownik nawet nie zaczął, albo jest w głębokiej i ciemnej kropce z ukończeniem tego co Twoja agencja zamówiła.
W takim przypadku możesz zrezygnować z dalszej współpracy (a dokładnie: odstąpić od umowy) i pożegnać się z nierzetelnym freelancerem.
Uczulam Cię jednak na jedną kwestię: z tego przepisu możesz skorzystać TYLKO WTEDY, gdy jeszcze nie upłynął termin na oddanie np: prac programistycznych na stronie.
Możesz z powołaniem się na ten przepis odstąpić nawet w ostatni dzień terminu. Ale nie później!
Jeżeli termin upłynie, a tym nadal będziesz pobłażać współpracownikowi to niestety stracisz prawo do odstąpienia od umowy.
Błędy współpracownika a wady dzieła
Wreszcie dochodzimy do najbardziej podstawowego przepisu, który reguluje 90% spornych spraw ze współpracownikami.
Do art. 636 kc sięgniesz zarówno, gdy zamówiona przez Ciebie strona internetowa nieprawidłowo się wyświetla (wada) jak również, gdy został na niej wykorzystany inny szablon wordpressa niż to określiłeś (sprzeczność z umową).
Zanim jednak rozprawisz się z drugą stroną to najpierw powinieneś dać jej…drugą szansę 😁.
To znaczy biznesowo nie wiem czy na pewno powinieneś tę szansę dawać, ale z prawnego punktu widzenia po prostu MUSISZ.
Przepis nie pozostawia tutaj żadnych wątpliwości: „Jeżeli przyjmujący zamówienie wykonywa dzieło w sposób wadliwy albo sprzeczny z umową, zamawiający może wezwać go do zmiany sposobu wykonania i wyznaczyć mu w tym celu odpowiedni termin„.
Forma takiego wezwania nie ma znaczenia, ale NALEGAM żeby był po nim jakiś ślad. E-mail będzie tutaj dobrym rozwiązaniem.
Znaczenie ma natomiast TREŚĆ wezwania. Nie możesz się w nim ograniczyć się do lakonicznego „popraw wszystko na czwartek” ani tym bardziej do dosadnego „cała strona jest do niczego!”.
Nie twierdzę, że wszystkie wady dzieła muszą zostać przez Twoją agencję marketingową pieczołowicie opisane, ALE…
Pokusiłbym się o wylistowanie problemów. I może o jakieś zrzuty ekranów.
Chodzi o to żeby później współpracownik nie udawał Greka, że bardzo chciał Ci pomóc, ale „za chiny nie wiedział o co Ci się rozchodzi” 😃.
Dwa sposoby na wady dzieła
Kiedy już wystosujesz to wezwanie to scenariusze zasadniczo mogą być dwa.
Pierwszy to hollywoodzki happy end: współpracownik uderzy się w pierś, usunie wady dzieła i… jest pięknie 😉.
W drugim przypadku współpracownik może błędów się wyprzeć, zwalić winę na kogoś innego lub zwyczajnie Cię zignorować.
Koniec końców zostajesz z np: źle zaprojektowanym katalogiem reklamowym, upływającym terminem i rozgrzebaną robotą.
Co teraz?
Możesz od umowy odstąpić. Zaletą tego rozwiązania jest to, że nic nie musisz płacić współpracownikowi za jego '”fuszerkę”.
Wadą jednak może być to, że nie możesz wykorzystać żadnego elementu tych prac, nawet tego który był w Twojej ocenie ok (wyjątkiem będą tutaj prace oddawane etapami, bo można wtedy odstąpić tylko od etapu z błędami.)
Z tego powodu często lepszym rozwiązanie będzie tzw. wykonanie zastępcze.
Pod tym dziwnie brzmiącym pojęciem kryje się bardzo prosta (i uczciwa zasada): jeżeli grafik A zepsuje projekt i nie będzie chciał go poprawić to możesz zatrudnić grafika B który to zrobi za niego.
A kto za to zapłaci?
Przepis brzmi pięknie „zamawiający może powierzyć poprawienie lub dalsze wykonanie dzieła innej osobie na koszt i niebezpieczeństwo przyjmującego zamówienie.”
W praktyce nie oznacza to jednak, że grafik B ma wyciągnąć rękę po pieniądze od grafika A. Za dobrze by to było 😃.
Cytowany art. 636 §2 kc pozwala po prostu żądać zapłaty od grafika A tego co Twoja agencja musiała wyłożyć na grafika B.
Dobra wiadomość jest jednak taka, że Twoja agencja marketingowa nie ma obowiązku poszukiwania najtańszego wykonawcy. Jeżeli grafik B za poprawki policzy sobie jak „za zboże” to…trudno. Grafik A będzie musiał to ścierpieć.
I jeszcze jedna dobra wiadomość: przy wykonaniu zastępczym absolutnie możesz (a nawet musisz) wykorzystać materiały które zostały już stworzone przez grafika A. Nie zaczynasz więc od zera i być może uda Ci się dotrzymać umowy z klientem.
Potrzebujesz sprawdzonego wzoru umowy?
Brak czasu na czytanie?
Zobacz także:
- Zawiadomienie klienta o wadach materiału – dlaczego warto klienta uczciwie poinformować że jego materiał się nie nadaje do wykonania umowy.
- Copywriter oddaje copy z błędami – Zamówione copy zawiera liczne błędny stylistyczne, ortograficzne i interpunkcyjne? To wadliwe wykonywanie dzieła. Wezwij copywritera do wykonania poprawek.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }