Jednym z reklamowych grzechów głównych jest nagabywanie.
Samo słowo „nagabywanie” sprawia, że przechodzą mnie ciarki.
I to z dwóch powodów.
Po pierwsze to słowo jest takie przaśne. Zupełnie z innej epoki.
To tak jak gdyby nadal używać „naręcza” jako jednostki miary.
„Po proszę dwa naręcza kiełbasy. Grilla robię”
A pod drugie ludzie naprawdę nie rozumieją, co „nagabywać” oznacza.
Nie wiem czemu nasz kochany ustawodawca upiera się przy stosowaniu języka, który po prostu odszedł do lamusa.
Być może na przedwojennej Pradze rozumieli. Trochę.
Skutek jest taki, że jak słowo wyszło z obiegu to i organy oraz sądy (które w końcu też składają się z ludzi) nie wiedzą co z tym słowem zrobić.
Sprawa jest jednak poważna, bo..
Nagabywanie to nieuczciwa reklama
Ponieważ nagabywanie raczej nie jest już słowem powszechnie używanym, aby zrozumieć jego sens należy sięgnąć do słownika.
I tutaj trafiamy na taką definicję:
nagabnąć — nagabywać «natarczywie poprosić o coś lub zatrzymać kogoś niespodziewanie dla zapytania o coś lub nawiązania rozmowy»
Nasza rodzima ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji w dużej części skupia się na nieuczciwej reklamie.
I tak zgodnie z brzmieniem art. 16 ust. 1 pkt. 5 czynem nieuczciwej konkurencji jest:
reklama, która stanowi istotną ingerencję w sferę prywatności, w szczególności przez uciążliwe dla klientów nagabywanie w miejscach publicznych
Dla mnie jako dla prawnika z tego przepisu wynika, że aby klienta”nagabnąć” należy:
- zrobić to w miejscu publicznym
- działać w sposób natarczywy (intensywny)
- ponawiać działania w krótkich odstępach czasu (natarczywie)
- składać więcej niż jedną ofertę/propozycję
- robić to wszystko w sposób uciążliwy dla klientów
Wszystkie 4 punkty wydają się być zrozumiałe.
Natomiast punkt piąty jest zazwyczaj ignorowany. A przecież jest najważniejszy!
Klient musi odczuwać uciążliwość
Na początek rzucę banałem.
Otaczająca nas rzeczywistość jest skomplikowana i niejednoznaczna.
Coś co bulwersuje jednego dla innego jest co najwyżej fascynujące.
Skoro nie jesteśmy tacy sami to i dotykające nas zdarzenia często interpretujemy lub odczuwamy zupełnie inaczej.
Dlatego w kwestiach ocennych prawo bywa elastyczne.
Żeby uznać, że zostałeś znieważony ktoś musi rzucić pod Twoim adresem obelgę. Ty musisz się jednak poczuć nią dotknięty.
Żeby uznać, że Ci grożono ktoś groźbę musi pod Twoim adresem wypowiedzieć groźbę. Ty musisz się jednak poczuć zagrożony.
Nieuczciwa reklama musi więc składać się z dwóch elementów:
Oferty składanej w miejscu publicznym, wielokrotnie, natarczywie i intensywnie
Oraz?
Klienta dla którego to jest uciążliwe.
Otóż, aby w ogóle można mówić o reklamie poprzez nagabywanie trzeba najpierw ustalić czy klient czuł się nagabywany!
Ograniczenia w parku kulturowym
Otóż jest sobie taka ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (t.j. Dz. U. z 2018 r. poz. 2067).
Ten akt pozwala Radzie Gminy ustanowić park kulturowy.
Mój rodzinny Kraków ma taki park kulturowy pod nazwą „Stare Miasto”. Park został powołany do życia specjalną uchwałą, która określa jego granice, sposób ochrony, a także obowiązujące w nim zakazy i ograniczenia.
Na terenie tego parku obowiązuje zakaz powiadamiania o towarach, usługach lub imprezach polegającego na nagabywaniu
osób przebywających na obszarze Parku.
W teorii brzmi świetnie. A w praktyce?
Nagabywanie w parku kulturowym
Byłem świadkiem takiej oto scenki.
Pewna nienagannie ubrana niewiasta, ściskając w rękach folder reklamowy, zagadnęła starszego Pana.
„Przepraszam najmocniej. Czy nie byłby Pan zainteresowany rejsem do Tyńca?„
Jegomość (którego status turysty zdradzał futerał z aparatem) popatrzył na folder i zapytał:
„A kiedy odpływacie?”
„Za 30 minut”
Pan tylko westchnął „eee to może innym razem” i ruszył na dalsze zwiedzanie.
Na odchodne „naganiaczka” (słowo tak samo nieeleganckie jak nagabywanie) życzyła Panu jeszcze miłego pobytu.
Scenki w życiu bym nie zapamiętał, gdyby nie to, co zobaczyłem przechodząc w tym samym miejscu parę godzin później.
Otóż Pani gęsto się z czegoś tłumaczyła, a nieugięty strażnik miejski wypisywał mandat.
Bo naruszenie zakazów parku kulturowego jest wykroczeniem.
Tylko gdzie tu nagabywanie?
Oczywiście mogło się zdarzyć, że jak tylko spuściłem Panią „naganiaczkę” z oczu ta zamieniła się w istnego potwora.
Przepychała się między przechodniami i za rękawy wyciągała z tłumu turystów. Następnie tychże niemalże wpychała na statek na przemian zachwalając rejs i grożąc, że coś sobie zrobi jak straci tę pracę. Tym co chcieli salwować się jeszcze ucieczką zagradzała drogę i żądała pieniędzy za samo wejście na statek.
Jest to możliwe. Tyle, że cholernie mało prawdopodobne.
Bardziej prawdopodobnym jest, że ów strażnik miejski „wlepiał” mandat za sam fakt zachęcania turystów do skorzystania z rejsu.
Niezależnie od formy, braku intensywności, natarczywości i jednorazowości oferty. Oczywiście nikt też nie czuł się nagabywany.
No, ale przepis jest. Jakże z niego nie skorzystać 🙄.
Potrzebujesz sprawdzonego wzoru umowy?
Brak czasu na czytanie?
Zobacz także:
- Billboard sponsorski – Zgodnie z przepisami przy tworząc billboard sponsorski, musisz jak ognia wystrzegać się wszelkich form promocji i zachęt do zakupu.
- Meme marketing – Meme marketing to co innego niż anonimowa memowa twórczość na necie.Jeżeli nie masz zgody autora przerabianej fotografii to naruszysz prawo.
Podziękowania dla:
Podziękowania dla:
- Photo by Tbel Abuseridze on Unsplash
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
I bardzo dobrze że dostała mandat.