Nie będę na samym wstępie utyskiwał, że anglicyzmy szerokim strumieniem wlewają się do naszego językam codziennego.
Zaznaczę tylko, że narzekam na to co najmniej od 2008 roku jak to możesz przeczytać w zakładce „o mnie” 😉.
Teraz jak już przypiąłem sobie łatkę purysty językowego (podszytej obłudą) mogę oddać głos ekspertce czyli Alicji Witalisz.
Pani Witalisz w „Przewodniku po anglicyzmach w języku polskim” pisze, że:
„Odwołując się do zasady nierozerwalności języka i kultury oraz do języka jako narzędzia odzwierciedlającego przemiany kulturowe, łatwo zdefiniować wzorce kulturowe, które Polacy czerpią z Zachodu, a dokładnie – z kultury angloamerykańskiej. Najliczniejsze anglicyzmy w ostatnich latach wypełniają luki leksykalne w obrębie takich pól semantycznych, jak (…) język reklamy(…) Te zmiany językowe są ilustracją przemian politycznych, ekonomicznych i społecznych w Polsce po 1989 roku”
Według autorki naśladowanie wzorców zachodnich, głównie anglosaskich, jest szczególnie zauważalne w sposobie przekazywania informacji i tworzenia materiałów reklamowych.
No dobrze, skoro anglicyzmy i tak są wszechobecne (takie jak świadomy Łomżing) to czemu nie iść o krok dalej?
Czemu nie korzystać, chociażby w części, z języka angielskiego w przekazach reklamowych?
Z pewnością są marki, w szczególności te „z wyższej półki”, które na tym mocno by skorzystały.
Nie trzeba daleko szukać: Rada Etyki Reklamy podejmowała już uchwałę w takim przypadku.
Dlatego przechodzimy do sedna czyli:
Czy w Polsce dopuszczalna jest jedynie reklama w języku polskim?
Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w ustawie z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim (t.j. Dz. U. z 2021 r. poz. 672).
Pierwotnie akt ten przewidywał, że:
„języka polskiego używa się w obrocie prawnym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej pomiędzy podmiotami polskimi oraz gdy jedną ze stron jest podmiot polski”.
Dość jednoznaczne wytyczne, prawda?
Reklama w języku polskim mogła być więc jedynym przekazem reklamowym jaki był dopuszczalny „w obrocie prawnym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.
Uległo to gruntowej zmianie po wejściu w życie ustawy z 2 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy o języku polskim (Dz.U. Nr 92, poz. 878).
Na skutek powyższej nowelizacji obowiązek używania języka polskiego został ograniczony tylko do obrotu terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, w którym uczestniczą konsumenci lub jego przedmiotem jest stosunek pracy.
Skąd ta zmiana? Cóż, nowelizacja została uchwalona w związku uzyskaniem przez Rzeczpospolitą Polską członkostwa w Unii Europejskiej na mocy Traktatu akcesyjnego, tj. 1 maja 2004 r. Taki był wymóg.
Wróćmy jednak do jej skutków: co w praktyce oznacza rezygnacja z uprzednio obowiązującej, surowej reguły, że „w Polsce tylko po polsku”.
Oznacza to, że jeżeli produkt nie jest oferowany konsumentom to jego nazewnictwo, opisy i inne informacje nie muszą być sporządzone w języku polskim.
Od 2014 roku reklama w języku polskim musi być prowadzona jedynie, gdy odbiorcą jest konsument
Jeżeli więc Twój przekaz reklamowy dotyczy produktu lub usługi skierowanej tyko do klientów biznesowych to nie masz prawnego obowiązku stosowania polszczyzny.
Czy reklama w języku polskim może zawierać wyrazy obcojęzyczne?
Gdyby trzymać się ściśle ustawy o języku polskim to po zatankowaniu paliwa na stacji „Muszla” moglibyśmy się jeszcze skusić na „gorącego psa” za 14.99 zł (sosy do wyboru).
Nie ukrywam, że byłby to bardzo ciekawy (przynajmniej językowo…) świat.
Na szczęście art. 11 ustawy przewiduje wyjątki od obowiązku stosowania języka polskiego.
Dzięki nim reklama w języku polskim nadal może zawierać m.in.:
- nazwy własne
- zwyczajowo stosowaną terminologię naukową i techniczną
- znaki towarowe
- nazwy handlowe
- oznaczenia pochodzenia towarów i usług
Dobrym przykładem może to być tutaj firma Nike, która lubi w swoich spotach wrzucić legendarne już „Just do it”.
Można? Co do zasady nie, ale akurat to hasło jest…znakiem towarowym. A więc korzysta ono z opisanego powyżej wyjątku 😃
Co grozi za reklamę niezgodną z ustawą o języku polskim?
Na zakończenie warto zadać ponadczasowe pytanie: a tak w ogóle to co mi za to grozi?
Gdyby popatrzeć tylko na ustawę o języku polskim to można byłoby burknąć: w sumie to nic.
Bo na końcu wspomnianego aktu znalazł się jeden, malutki przepis, gdzie ustawodawca grozi nam odpowiedzialnością za …wykroczenie 😉.
Już oczami wyobraźni widzę jak bladym świtem antyterroryści powalają copywritera na ziemię i skuwają w kajdanki, bo ten naraził się swoim copy na odpowiedzialność wykroczeniową.
Ale „heheszki” się kończą, gdy doczytasz w ustawie, że „kontrolę używania języka polskiego w zakresie, o którym mowa w art. 7 i art. 7a, sprawują, odpowiednio do zakresu swoich zadań, Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów”.
A co może zrobić UOKiK? Ano uznać, że reklama w języku obcym stanowi „naruszanie obowiązku udzielania konsumentom rzetelnej, prawdziwej i pełnej informacji”, zakwalifikować to jako „praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów” i na odchodne przysolić przedsiębiorcy karę pieniężną do 10% obrotu.
I tym optymistycznym akcentem pozostaje mi Ci tylko życzyć, aby Twoja reklama zawsze była w języku polskim 😉.
Potrzebujesz sprawdzonego wzoru umowy?
Brak czasu na czytanie?
Zobacz także:
- Nieuczciwa reklama – co to jest nieuczciwa reklama i co grozi Twojej agencji za jej przygotowanie.
- Nieuczciwa reklama i odpowiedzialność – jak można zabezpieczyć się przez roszczeniami klienta jeżeli przygotowana wedle jego wytycznych reklama okazała się być sprzeczna z prawem.
Podziękowania dla:
- Photo by Brianna Tucker on Unsplash
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }